• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Próby

Zbeletryzowany zapis prób do szkolnego przedstawienia Warszawianki Stanisława Wyspiańskiego

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Próba VI

Próba VI

 

- Przyniosłem wstążkę - powiedział Rafał.

- Uprałeś? - roześmiała się Majewska.

- Siostra uprała razem ze swoimi skarpetkami - odpowiedział Rafał zgryźliwie.

Marcin przyjrzał się uważnie naszemu rekwizytowi.

- Wygląda jak onuca starego wiarusa - orzekł.

- Poczekaj, przyjdzie Anka, to jej powtórzę - pogroziła Majewska.

- Wygląda tak po praniu - wytłumaczył Marcin.

- Chyba, że tak - Majewska uspokoiła się.

- Ciekawe, co się dzisiaj wydarzy - zastanawiał się Irek.

- Pan Przodka nie ma w szkole, widziałam jak wychodził - oznajmiła Majewska.

- Może przyjdzie we właściwym momencie - zasugerował Rafał.

- Myślę, że tamten występ był niepowtarzalny - wtrąciłem się.

- Pewnie Robert przyjdzie - powiedziała Majewska - mówił, że wtedy nie mógł, bo jakaś rodzina do niego przyjechała czy coś.

- Rodzina rzecz najważniejsza - pokiwał głową Marcin.

- Rafałowi minął katar - zauważyła Majewska.

- Pan się nie zaraził - westchnął Marcin.

- Aleś się na mnie uparł - roześmiałem się.

- Ja tylko chciałem, żeby pan odpoczął - wyjaśnił Marcin.

W kulisie dał się słyszeć rumor i na salę wpadła Anka.

- Proszę pana - wołała od proga z przejęciem - straszna rzecz się stała, Magda nie przyjdzie...

- Co się stało? - przestraszyła się Majewska.

- Oj, szkoda gadać - machnęła ręką Anka - Magda gotowała wodę i zapomniała. Woda się wygotowała, przyszła mama Magdy, a mama Magdy jest nerwowa, patrzy, a tu pełno dymu, czajnik

spalony i o mało co, a by się całkiem zaczęło palić. A Magda siedziała w łazience i nic nie wiedziała, bo próbowała sobie fryzurę do Warszawianki. Jak jej mama to zobaczyła, to się zrobiła straszna awantura i mama zabroniła Magdzie wychodzić z domu i nie puściła jej na próbę. Ale niech się pan nie martwi, bo mamie Magdy, to złość szybko przechodzi i na następną próbę, to ją na pewno puści Anka usiadła zdyszana - o Boże leciałam jak głupia.

- A to skleroza - roześmiał się Marcin.

- Ty się nie śmiej - powiedziała poważnie Anka - jeszcze jak ja przyszłam, to tam było pełno

dymu, a czajnik to aż się zwęglił i myślałam, że mama Magdy to i mnie skrzyczy, ale tylko nagadała na Magdę, a Magda, to w ogóle ledwo żyje.

- Trudno mi wyobrazić sobie jak mama Magdy się złości - powiedziałem - zwykle jest bardzo

sympatyczna.

- Bo mama Magdy jest sympatyczna - mówiła Anka - ale jak się zezłości, to straszne rzeczy

się dzieją.

- To prawda - potwierdziła Majewska - jak Agata raz nabroiła, to myślałam, że mama ją spierze przy ludziach.

- Nerwowa kobieta - powiedział Irek.

- Też byś się zdenerwował, jakbyś zobaczył ten czajnik i ten dym - przekonywała go Anka.

- I Magdę w papilotach - dopowiedział Rafał.

- Nie w papilotach, ona sobie kręciła włosy elektryczną lokówką - wyjaśniała Anka.

- A lokówkę wyłączyła? - zapytał Marcin.

- O Boże! nie wiem - Anka drgnęła jakby zaraz chciała biec do Magdy i sprawdzać.

- Taka włączona lokówka to mogła wpaść do wanny i mogło się zrobić spięcie - kombinował

Irek.

- Albo ktoś nie zauważy, zacznie się kąpać i po nim - dodał Marcin.

- Dajcie spokój - wkurzyła się Anka - chyba wyłączyła tę lokówkę.

- A jak nie? - upierał się Marcin.

- Idź, głupi jesteś - Anka zamierzyła się na niego - starczy tego, co się stało.

- Na szczęście nic się nie stało - powiedziałem - tylko czajnika i próby szkoda, ale Magda chyba naprawdę się zakochała.

- Dziewczyny jak się zakochają, to przypalają mleko - potwierdził Rafał.

- Pewnie twoje siostry - roześmiała się Majewska.

- Żebyś wiedziała - Rafał kiwnął głową.

- Pewna moja znajoma - przypomniałem sobie dawną historię - włączyła grzałkę i nie włożyła

do kubka.

- Też była zakochana? - zapytała Anka.

- Chyba tak - odpowiedziałem.

- I co? spaliło się coś? - dopytywał się Irek.

- Na szczęście nic - zaprzeczyłem.

- Ale ile mogło się spalić - podtrzymał napięcie Marcin.

- Najlepiej to się nie zakochiwać - stwierdziła Majewska.

- Na to nie ma mądrych - rozłożyłem ręce.

- Był pan kiedyś zakochany? - podchwycił Rafał.

- A bo to raz? - odpowiedziałem szczerze.

- To czemu się pan nie ożenił? - zapytali chórem Marcin, Majewska i Irek.

- A bo te dziewczyny zawsze coś przypalały - odparłem atak.

Zaczęli się śmiać.

- Rzeczywiście, to chyba nie dobrze mieć zakochaną żonę - wyciągnął wniosek Marcin.

- To się ożeń z taką, która cię nie będzie kochała - podsunęła mu Anka.

- Jak go nie będzie kochała, to nie wyjdzie za niego za mąż - zauważył Irek.

- Skąd wiesz? może wyjdzie dla pieniędzy? - zapytała Majewska.

- Albo, żeby nie zostać starą panną? - dodała Anka.

- Albo z litości nad takim głupkiem - włączył się Rafał.

- Ty sobie Krzywe Ramiona nie pozwalaj - nastroszył się Marcin.

- Bo co? - zaperzył się Rafał.

- Bo znowu dostaniesz kataru - Marcin nawiązał do poprzedniej próby.

- Właśnie - poparła go Anka - pójdziesz się oświadczać i nasmarczesz na narzeczoną.

- Ale dowcipni - obraził się Rafał.

- A wstążkę uprałeś? - zapytała Anka.

- Mówił, że siostra prała razem ze skarpetkami - doniosła Majewska.

- A Marcin powiedział, że wygląda teraz jak onuca starego wiarusa - Rafał wydał Marcina.

- No wiesz Marcinku, takie rzeczy mówić o mojej wstążce! - Anka nie posiadała się z oburze-

nia.

- No, jak coś się pierze ze skarpetkami... - bronił się Marcin.

- Ty się nie tłumacz - Anka zadarła nosa - już wiem, że jak mnie nie ma, to gadacie o mnie

różne głupoty i pan tu jest i im pan pozwala - zwróciła się do mnie z pretensją.

- Oni mnie nie słuchają - wyraziłem własną bezradność.

- A więc to prawda! - wykrzyknęła Anka - obgadujecie mnie!

- Majewska mówiła, że masz krzywe nogi - powiedział poważnie Marcin.

- Sama ma... - Anka urwała. Majewska popatrzyła na nią zezem spod okularów.

- Pobiją się - zatarł ręce Marcin.

- Uważaj, żebyś sam nie dostał - zmieniła front Anka - Majka ma najprostsze nogi w całej szkole.

- A Anka ma najprostsze i najdłuższe, a ty jesteś wstrętny kłamczuch - odezwała się Majewska.

- No tak, z babami nie wygrasz - spasował Marcin - ale widziałeś jak się zaperzyła? - szepnął

do Irka.

- Która? - zapytał Irek.

- No obie, o te krzywe nogi - tłumaczył Marcin.

- Sam masz krzywe - powiedziała Anka

- Wszystkie chłopaki to kośluny - poparła ją Majewska.

Marcin wyciągnął swoje długaśne nożyska i przyglądał im się z uwagą.

- Jakby trochę tak - powiedział w zamyśleniu.

- Przyglądaj się, przyglądaj - dogadywała Majewska.

- A czy to takie ważne? - zapytał Irek.

- A podobałybyśmy ci się, jakbyśmy miały krzywe nogi? - zapytała Anka.

- Ja wiem? A czy wy mi się w ogóle podobacie? - zastanowił się Irek.

- Proszę pana, znowu się chyba załamię - zapłakała Anka.

- Ależ one są zapatrzone w siebie - zgrzytnął zębami Rafał.

- Jak im nikt nie mówi, że są ładne, to co mają robić - roześmiałem się.

- A jesteśmy? - złapała mnie Anka.

- Mnie się podobacie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Zrobiły dumne miny.

- No, ujdą - stwierdził Marcin.

- Nie są takie najgorsze - potwierdził Irek.

- Mogą być - dołączył się Rafał.

- Ale nam robią łaskę - westchnęła Majewska.

- A co byście chciały usłyszeć? - roześmiał się Rafał.

- Już nic - westchnęła Anka.

- To dzisiaj wcale nie będzie próby? - zapytał nagle Irek.

- Możemy spróbować te sceny, w których nie ma Magdy - odpowiedziałem.

- Ale Magda jest właściwie cały czas na scenie - oponowała Anka.

- Ale w niektórych dialogach nie bierze udziału - wyjaśniła Majewska.

- Trudno by zagrać Warszawiankę bez Marii - przyznałem.

- A rozmawiał pan z panią od muzyki? - zapytała Anka.

- Tak - potwierdziłem - pani obiecała nagrać nam melodię.

- To fajnie - ucieszyła się Majewska.

- Pani jest w porządku - przyznał Rafał.

- W końcu ktoś oprócz pana pogada z nami jak z ludźmi - powiedziała Anka.

- Tak sobie myślę, że możecie znaleźć wspólny język z panią Dominiką - przytaknąłem.

- Pani jest młoda, słucha tej samej muzyki co my - mówiła Majewska.

- Może z każdym nauczycielem można się dogadać, tylko trzeba znaleźć sposób? - zasuge-

rowałem.

- Na Alcybiadesa - roześmiał się Marcin.

- Czasami się udaje - przyznał Irek - ale z niektórymi, to chyba nie da rady.

- Z panem Przodkiem na przykład - podsunęła Anka.

- W każdym jest coś dobrego - powiedziałem.

- A dlaczego nauczyciele nie próbują się dogadywać z nami? - zapytała Majewska.

- Niektórzy się boją, inni nie wiedzą jak, jeszcze inni zapomnieli, że sami byli uczniami - mówiłem.

- A panu dlaczego się udaje? - zapytał Marcin.

- Nie zastanawiałem się nigdy nad tym specjalnie - odpowiedziałem - jakoś tak lubię z wami

gadać, nie czuję jakiejś bariery między nami.

- My trochę czujemy - przyznała Anka.

- Moje szczęście - roześmiałem się.

- W szkole naprawdę mogłoby być fajniej - stwierdziła Majewska.

- Trochę się zmienia - powiedziałem - w szkole nic nie dzieje się tak od razu.

- Przestaniemy być uczniami zanim się zmieni - powątpiewał Marcin.

- To też możliwe - przyznałem.

- Może przynajmniej naszym dzieciom będzie lepiej - powiedziała Anka z nadzieją w głosie.

Zaczęli się śmiać.

- A może niech Majewska zastąpi dziś Magdę - wykombinował Rafał.

- Magda jest niezastąpiona - pokręciła głową Majewska.

- Ale możesz czytać jej rolę - powiedziałem.

Próbowaliśmy więc z Majewską w roli Marii.Majewska miała od Magdy silniejszy głos i gdyby aktorstwo polegało tylko na mówieniu, Magda miałaby w niej z pewnością rywalkę. Na scenie

jednak strach Majewską całkowicie obezwładniał. Nawet przy recytacji wierszy traciła zwykłą

pewność siebie. Niezawodna praktycznie we wszystkim grając przodownicę chóru w Dziadach

pomyliła tekst i uratował nas przed całkowitym posypaniem się tylko refleks Magdy. Dziwna rzecz, ale nie miała tremy, kiedy śpiewała, zupełnie tak samo jak niektórzy z jąkających się.

- Właściwie dlaczego Chłopicki przez cały czas stoi jak wmurowany? - spytał nagle Irek.

- Czekam i kroku stąd wprzódy nie ruszę - odpowiedziałem tekstem.

- Tak, ale dlaczego? - upierał się Irek.

- Jest chyba kilka wytłumaczeń - mówiłem - jest postacią jakby pomnikową, ta nieruchomość

odróżnia go od innych, w momencie podejmowania ważnych decyzji taka postawa też jest

naturalna, to się kojarzy z niewzruszonością, niezachwianiem, postawieniem na swoim.

- On jest trochę jak nauczyciel między dzieciakami, który czeka, aż się uspokoją - skojarzyła

Anka.

- Jak ktoś kto nie chce ulec ogólnemu zamieszaniu - zgodziłem się.

- E tam - pokręcił głową Marcin - coś w tym musi być innego.

- Może zesztywniał ze strachu - podsunął Rafał.

- Albo mu się buty przykleiły - dodała Anka.

- Może znalazł jakąś monetę i trzyma pod butem - zasugerowałem.

- Albo, niech się pan nie obrazi - powiedział Marcin - w gówno wlazł i nie chce, żeby się roznio-

sło.

- A fe! Marcinie - skrzywiła się Anka.

- Kiedy to rozsądne wytłumaczenie - wziąłem Marcina w obronę - jak ktoś znajdzie się w jakiejś paskudnej sytuacji, to mówi się, że wdepnął w to, co powiedział Marcin.

- A co powiedział Marcin? - niewinnie zapytał Rafał

- To w co wdepnął Chłopicki - wyręczyła mnie w odpowiedzi Majewska.

- A Chłopicki wdepnął w to co powiedział Marcin, rozumiem - odkrył błędne koło Rafał.

- Żadna z tych odpowiedzi mnie nie przekonuje - odrzucił nasze propozycje Irek.

- Irek drąży do samego sedna - roześmiałem się.

- Bo to ciekawe - powiedział Irek - jak się przyczepić do takich prostych spraw, to można odkryć ciekawe rzeczy.

- Dodatkowo nie bez przyczyny Wyspiański tak to napisał - wsparłem dociekliwość Irka.

- Za Chłopickim stoi popiersie Napoleona - głośno myślała Anka - to by się zgadzało z tą pomnikowością, co pan mówił.

- Może myślał, że mu po bitwie zbudują pomnik - wykombinował Rafał.

- Właściwie mogliby - przytwierdziłem - tam teraz jest tylko tablica pamiątkowa i kilka ulic ma nazwy związane z bitwą.

- Moglibyśmy się tam wybrać - wpadł na pomysł Marcin.

- Czemu nie? - zgodziłem się - jak tylko wszyscy znajdziemy czas.

- Może on stoi, bo to powstanie? - podsunęła Majewska.

- To logiczne - przyznał Irek

- Jak powstanie upadło, to Chłopicki pewnie też - poszedł dalej Marcin.

- Nie daleki jesteś od prawdy - roześmiałem się - w bitwie Chłopicki został ranny w obie nogi.

- I to była właściwa przyczyna upadku powstania - skonkludowała Anka.

- To później nie mógł już tak stać - sadystycznie uśmiechnął się Marcin.

- Może coś przeczuwał i po prostu chciał sobie trochę postać - współczująco odezwała się Majewska.

- To wszystko w porządku - Irek nadal nie był usatysfakcjonowany - ale musi być jakaś najważniejsza przyczyna.

- A co by było, gdyby siedział? - zapytałem - zmieniłoby to coś? - wziąłem krzesło i usiadłem.

- Tak jest gorzej - powiedziała Anka - gdyby był królem, mógłby siedzieć, ale tak to nie pasuje.

- A jakby leżał? - Marcin znowu bawił się w absurdy.

- Marcinku, daj już spokój - poprosiła Anka.

- No, mógłby przecież chodzić - zmienił pomysł Marcin.

- To by wyglądał tak samo jak Skrzynecki, albo inny byle jaki generał, a nie jak Chłopicki - stwierdziła Majewska.

- Skrzynecki to nie byle jaki generał - oburzył się Marcin.

- On tak stoi, żeby się wszyscy pytali, dlaczego tak stoi - obwieściła tryumfalnie Anka.

- Zwłaszcza Irek - przytaknął jej Marcin.

- A dlaczego nikt mu nie powie żeby usiadł? - zdziwił się nagle Rafał - Majewska, co z ciebie

za pani domu? Generał, gość stoi, a  ty nie poprosisz, żeby usiadł?

- Aniu, przynieś panu generałowi krzesło - powiedziała Majewska.

- Już idę, mamusiu - dygnęła Anka.

- Ależ proszę się nie trudzić, dziękuję, postoję - wczułem się w inny wariant roli.

- Jakby była Magda - śmiała się Anka - to bym powiedziała - niech Maryśka przyniesie.

- Ty byś musiała, bo jesteś młodsza - rozstrzygnął Rafał.

- Oj, poprosiłabym narzeczonego i poleciałby w te pędy - znalazła wyjście Anka.

- W każdym bądź razie jacyś niewychowani ludzie tam byli - stwierdził Irek.

- Może go prosili, żeby usiadł zanim się sztuka zaczęła, ale nie chciał - broniła honoru domu

Majewska.

- Chyba, że tak - zgodził się Irek.

- A może to jest tak - kombinowałem - że jak Chłopicki tak stoi zamyślony i Maria zastanawia

się o czym on myśli - to on myśli - cholera nogi mnie bolą,vstoję i stoję,va tu nikt nie poprosi,

żebym usiadł.

- Boże, niech chociaż pan będzie poważny - śmiała się Anka.

- Poważnie, to pamiętajcie o tym, że Wyspiański był też malarzem, to jak postacie są ustawio-

ne na scenie, było dla niego ważne także z punktu widzenia malarskości czy samej kompozycji obrazu. Anka ma rację, że poza Chłopickiego łączy się z popiersiem Napoleona. Poza tym

to jest poza Cezara, może nawet obrażonego Achillesa, poza wodza, może podpatrzona u Na-

poleona, albo na jakimś obrazie. Tutaj można znaleźć wiele skojarzeń.

- Pan ma z pewnością rację - powiedział Irek - ale mnie nadal czegoś brakuje.

- Piątej klepki - stuknął go w czoło Marcin.

- Możesz się śmiać, ale ja sobie jeszcze nad tym pomyślę - Irek nie dał za wygraną.

- Uważam, że Irek zmusza nas do myślenia i wciąż się okazuje, że nie wszystko wiemy - od-

dałem sprawiedliwość Irkowi.

Doszliśmy do sceny ze starym wiarusem.

- Kto dzisiaj przyjdzie? - zapytała Majewska.

- Chyba Robert - Anka miała nadzieję.

- Nie ma Magdy - roześmiał się Rafał.

- Ale on o tym nie wie - stwierdziła Majewska.

Robert jednak nie pojawiał się. Odegraliśmy scenę bez starego wiarusa.

- Już wiem - powiedziała Anka - dziś grał z nami duch starego wiarusa.

- Nie widziałem - odezwał się Marcin.

- Bo duchów nie widać - poparła Ankę Majewska.

- No to skąd wiadomo, że są? - zapytał Marcin.

- Są tacy, co je widzieli - przekonywała Anka.

- Widział pan ducha? - spojrzał na mnie Rafał.

- Nie widziałem - odparłem - ale czasem mam wrażenie, że czuję ich obecność.

- Naprawdę? - zaciekawiła się Anka.

- Naprawdę, jak wychodzicie czuję jak po pustej szkole chodzą Wyspiański, Chłopicki, Skrzy -

necki i cała reszta.

- Tylko się panu zdaje - w głosie Irka zabrzmiał sceptycyzm.

- Możliwe - odpowiedziałem - ale skąd wiadomo,że duchów nie ma?

- Nie można sprawdzić czy są czy nie - przyznał Irek.

- To znaczy, że duch starego wiarusa dzisiaj był - postawiła na swoim Anka.

- Dziewczyna czuje, odpowiadam skromnie,

A gawiedź wierzy głęboko ;

Czucie i wiara silniej mówi do mnie

Niż mędrca szkiełko i oko.

Wyrecytowałem.

- Zna pan całego Mickiewicza na pamięć? - zapytał Rafał.

- Nie, Mickiewicz właśnie stoi za mną i podpowiada - szepnąłem.

- Zupełnie jak Majewska - zawołała Anka.

- Majewska jest duchem? - zdziwił się Marcin.

- Naszym dobrym duchem - Anka pogłaskała Majewską.

- Możesz powiedzieć, że widziałeś ducha - Rafał spojrzał na Irka.

- Jeśli Majewska jest duchem, to by się zgadzało - zgodził się Irek.

- Zrobili ze mnie ducha - zdziwiła się Majewska.

- Jeśli jesteś duchem to przejdź przez ścianę - powiedział Irek.

- Co ty mi będziesz mówił, co ja mam robić? - obruszyła się Majewska.

- Właśnie, duchom się nie rozkazuje - poparła ją Anka.

- Jak widzicie z duchami nigdy nic nie wiadomo - powiedziałem.

- Dzień dobry - usłyszeliśmy głos Roberta.

- Cześć Robert - zawołała Anka - spóźniłeś się dzisiaj.

- Autobus się spóźnił - wyjaśnił Robert.

- Dzisiaj starego wiarusa grał jego duch - poinformowała Roberta Majewska.

- Majewska też jest duchem - dodał Rafał.

- Co oni bredzą, proszę pana? - zapytał Robert.

- Opowiadają o tym, co się działo - powiedziałem.

- Duchy tu jakieś były, czy co? - zdziwił się Robert.

- Był duch starego wiarusa i okazało się, że Majewska też jest duchem - opowiadała Anka.

- Magda chyba też, bo jej nie widzę - Robert rozejrzał się po sali.

- Magda prawie spaliła mieszkanie i za karę siedzi w domu - wytłumaczyła Majewska.

- Nic nie rozumiem - Robert popatrzył na mnie bezradnie.

- Magda nie wyłączyła wody i spaliła czajnik, i za karę siedzi w domu - sprecyzował Marcin.

- Acha - Robert wreszcie zrozumiał.

- Nie mniej Magda jest duchem z nami - powiedziałem.

- Rzeczywiście - ucieszyła się Anka.

- Ty też jesteś duchem - Marcin popatrzył na Roberta.

- Ja? - zdziwił się Robert.

- No, w zdrowym ciele zdrowy duch - roześmiał się Marcin.

- Au! - wrzasnęła nagle Majewska - czyś ty zwariował? - zamachnęła się na Irka - proszę pana ten kretyn mnie uszczypnął. Na mózg ci padło? Walnięty jesteś? Bałwan jeden.

- Majewska nie jest duchem - stwierdził Irek - ducha by nie zabolało.

- To idiota - popukała się w czoło Majewska - sprawdzał czy jestem duchem.

- W co cię uszczypnął? - zapytała Anka.

- W ...nogę - odpowiedziała Majewska rozcierając jednak coś innego.

- Wygląda na to,że w d... to jest w tyłek - Rafał określił dokładniej miejsce uszczypnięcia.

- Tak to jest z chłopakami - pokiwała głową Anka - szczypią, wyrażają się...

- Smarczą we wstążki - wpadł jej w słowo Rafał. Anka roześmiała się.

- Daj już sobie spokój z tą wstążką - powiedziała.

- Tak, przebaczaj im - zrzędziła Majewska - następnym razem dokopią ci, albo dadzą w zęby.

- Nie znasz się Majewska na żartach? - zirytował się Irek.

- Strasznie dowcipny jesteś - zeźliła się Majewska - pękam ze śmiechu.

- Przecież to nie było mocno - stropił się Irek.

- Może dla ciebie - nie mogła rozstać się z pokrzywdzeniem Majewska.

- Irek nie boi się duchów - podsumowałem sytuację.

- Mnie się niech boi - pogroziła Irkowi Majewska.

Próba trwała dalej. Bez Magdy nie potrafiliśmy jednak do końca wczuć się w role.

- Z nieobecności Magdy wynika, że Magda jest nam niezbędna - stwierdziłem.

- Chyba nie przyjdę na następną próbę - Anka spojrzała na mnie spod grzywki.

- Z nieobecności Magdy wynika, że gdyby kogoś z nas zabrakło, to nie dałoby się go zastąpić

poprawiłem się.

- Chyba, że tak - skinęła głową Anka.

- A jak ktoś zachoruje na premierę? - zmartwiła się Majewska.

- To odłożymy premierę - odpowiedziałem.

- To znaczy, że wszyscy jesteśmy niezastąpieni - ucieszył się Marcin.

- Przynajmniej w tym przedstawieniu - roześmiałem się.

- A co dalej? - zapytała Anka.

- Koniec roku - stwierdził Rafał.

- Tak, ale w następnym? - Anka wybiegała w przyszłość.

- Rozeszła się plotka, że odchodzi pan ze swoją klasą - wyjaśniła Majewska.

- To tylko plotka - odpowiedziałem - chyba, że tego chcecie?

- Nie! - wrzasnęli.

- Chciałbym, żebyśmy jeszcze coś ciekawego zrobili - mówiłem - przynajmniej w pierwszym

półroczu, bo później będziecie już myśleć o czym innym. Poza tym, jeśli Rada wybierze mnie

na opiekuna, to jest sporo do zrobienia w samorządzie.

- Jak nas wybiorą, to pana wybierzemy - westchnęła Anka.

- Po tym roku mogą ich nie wybrać - powątpiewał Irek.

- Trzeba zrobić kampanię wyborczą - powiedziałem.

- Coś wykombinujemy - roześmiał się Rafał.

- A nie zostałby pan naszym wychowawcą? - nieśmiało zapytała Majewska.

- Nie da rady - pokręciłem głową.

- Dlaczego? - zapytał Irek.

- Po pierwsze macie wychowawczynię, po drugie zmienianie wychowawstwa w ostatniej klasie nie ma sensu, a po trzecie ustaliliśmy w pokoju nauczycielskim, że wychowawcy ostatniej klasy w następnym roku odpoczywają - wyłuszczyłem swoje argumenty.

- Szkoda -  westchnęła Anka.

- Dlatego pasuje mi Rada Uczniowska - dodałem.

- A dyrektorem by pan nie chciał zostać? - świdrował Marcin.

- Nie - powiedziałem zdecydowanie.

- Dlaczego? - zapytał Irek.

- Bo chcę być nauczycielem, a nie urzędnikiem - tłumaczyłem - nie lubię siedzenia w papierkach, załatwiania różnych spraw i wszystkiego tego, co robią dyrektorzy.

- No tak, nie mógłby pan uczyć w tylu klasach, prowadzić teatru i lekkoatletycznych czwartków

i pewnie nie mógłby pan robić jeszcze wielu innych rzeczy - starała się zrozumieć mnie Majewska.

- Siedziałby pan w gabinecie i wszyscy by się pana bali - roześmiała się Anka.

- I wrzeszczałby pan na nauczycieli - zachichotał Marcin.

- Tak naprawdę, to dyrektor w szkole mało może zrobić, a i mało kto się go boi - westchnąłem.

- No tak, my nie boimy się pani dyrektor - przyznał Rafał.

- A czy wy się w ogóle kogoś boicie? - zapytałem.

- Pani od chemii - zapiszczały dziewczyny.

- Tak, pani od chemii - potwierdził Rafał.

- Muszę się zapytać pani, jak to robi,że się jej boicie - roześmiałem się.

- Niech pan stawia dwóje za byle co, co tydzień robi klasówki, wrzeszczy bez przerwy - radził

Marcin.

- Aż tak źle? - spytałem.

- Gorzej - jęknął Irek.

- Przecież pan wcale nie chce, żebyśmy się pana bali - powiedziała Anka.

- Czasami bym chciał - westchnąłem.

- A gdzie jest Robert? - zainteresowała się Majewska.

- Zobaczył, że nie ma Magdy i poszedł - stwierdził Rafał.

- Pewnie coś znowu czyta na korytarzu - powiedział Marcin i wyjrzał z kulisy - siedzi i rozwiązuje krzyżówkę - zameldował po chwili.

- Jak Wałęsa - roześmiała się Majewska.

- wałęsa się po szkole - zażartował Irek.

Robert zajrzał na scenę.

- Mówiliście o mnie? - zapytał.

- Co tak tam sam siedzisz? - zapytała Anka.

- Szukam spokoju - wyjaśnił Robert.

- Rozwiązałeś? - spytała Majewska.

- Prawie - powiedział Robert.

- O proszę pana - zawołała Anka - rozmawiałyśmy z Ewą o sukienkach - nawet już umówiłyś-

my się.

- Po następnej próbie zajmiemy się poważniej scenografią i kostiumami - powiedziałem.

- Źeby tylko znowu coś się komuś nie przydarzyło - zatroskała się Majewska.

- Miejmy nadzieję, że nie - pocieszyłem ją.

Skończyliśmy próbę. Kiedy wychodzili, Anka raz jeszcze opowiadała o Magdzie i czajniku.

Robert słuchał uważnie.

20 lutego 2022   Dodaj komentarz
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Stagecoach1956 | Blogi