Próba VII
Próba VII
- Proszę pana jestem - oświadczyła Magda,wchodząc do sali.
- Naprawdę się cieszę - uśmiechnąłem się do niej.Naprzepraszała się mnie w szkole na drugi
dzień po swojej nieobecności nawet w imieniu mamy,której rzeczywiście szybko przechodziła
złość.
- Jesteśmy - uzupełniła słowa Magdy Anka.
- Idą chłopaki - powiedziała Majewska wsłuchując się w kroki na korytarzu.
- Albo znowu pan Przodek - zachichotała Anka.
- Coś ty jeszcze za wcześnie - roześmiała się Magda.
- O pan z dziewczynami - Marcin mrugnął znacząco od proga.
- Tak jakoś mam powodzenie - odpowiedziałem nieśmiało.
- No,no - pokiwał głową Marcin.
- Dzień dobry - zabasował Irek - o Magda - dodał.
- Jestem,jestem - śmiała się Magda - dzisiaj mama nawet przypominała mi o próbie.
- Przekaż mamie pozdrowienia ode mnie - powiedziałem.
- Jak nie zapomnę - tym razem Magda miał wyjątkowy humor.
- Madzia ma początki sklerozy - wyjaśniła żałośnie Anka.
- Naprawdę,proszę pana - mówiła poważnie Magda - chyba się starzeję,ciągle o czymś zapo-
minam i nie wiem jak się nauczę roli.
- Ty mnie Magda nie strasz - pogroziłem jej.
- Jak ktoś ma sklerozę,to przecież nie jego wina,że o czymś nie pamięta - broniła Magdy Anka.
- Jego wina - Irek wyraził odmienny pogląd - sklerozę się ma jak się je za dużo tłuszczu.
- Od tłuszczu to człowiek jest tłusty - stwierdziła Magda - sklerozę to się ma ze starości.
- Magda jest rzeczywiście z nas najstarsza - powiedziała Majewska.
- Tak,tak - potwierdziła Magda.
- Jak Magda ma sklerozę ze starości - przerwałem - to ja powinienem nie pamiętać jak się
nazywam.
- Pan jest wyjątkowy - powiedziała Magda z przekonaniem - takie zwyczajne dziewczyny jak ja,to dostają sklerozy bardzo wcześnie.
- To straszenie to u was rodzinne - stwierdziłem - Agata przed konkursem udawała,że ma czkawkę.
- Oj,bo to całkiem nie pozbierane dziecko - Magda machnęła ręką.
- Pewnie - wtrącił się Marcin - jak starsza siostra ma sklerozę.
- Już mi przeszło - uznała Magda.
- Chwała Bogu - odetchnąłem.
- Ale to może mi wrócić - zastrzegła Magda.
- Myślę,że jak masz humor,to chyba wszystko w porządku - powiedziałem.
- Magda ty lepiej nadrabiaj zaległości - pouczył Magdę Irek.
- Irek,to się chyba wczuwa w rolę dyrektora - wysunęła przypuszczenie Majewska.
- To go poproście o podwyżkę - podsunąłem.
- O właśnie - przytaknęła Anka - tak się męczymy,a jeszcze grosza nie dostaliśmy.
- Po premierze - powiedzał zdecydowanie Irek.
- A jak będzie klapa ? - zapytał Marcin.
- Jaka praca,taka płaca - rozstrzygnął Irek.
- On się rzeczywiście nadaje na dyrektora - przyznała Magda.
- Jak nie będzie klapy to i tak nam nie zapłaci - westchnęła Anka.
- I właśnie dlatego nadaje się na dyrektora - roześmiał się Marcin.
- Panie dyrektorze - powiedziałem - chyba wiem dlaczego Chłopicki tak stoi.
- Dlaczego ? - zainteresował się milczący dotąd Rafał.
- Chłopicki duchem jest na polu bitwy - mówiłem - słyszy huk armat i jako doświadczony woj-
skowy wnioskuje z tych odgłosów,co się tam dzieje.Stoi tak jakby był właśnie tam,a nie w sa-
lonie.
- To ma sens - uznał Irek.
- No tak - zgodził się Marcin - trudno byłoby mu w błocie siedzieć,albo leżeć.
- Strasznie by się wybrudził - dodał Rafał.
- Ale jakby tak stał,to by go mogli łatwo zastrzelić - przestraszyła się Anka.
- Stałby pewnie w jakimś bezpiecznym miejscu - rozumowała Majewska.
- Za drzewem - podsunął Marcin.
- Głupi jesteś - żachnęła się Majewska - na jakimś wzgórzu,skąd by było dobrze widać.
- Może dlatego jest po cywilnemu - kombinował Rafał - żeby Ruscy nie zorientowali się,że to
generał.
- Może już myślał o konspiracji ? - wpadła na pomysł Anka - nie wierzył przecież w zwycięs -
two.
- Jakby przegrali,to w cywilu zawsze łatwiej uciekać - Marcin pokiwał głową.
- Spryciarz z niego - roześmiałem się.
- Na tym wzgórzu,to by siedział na koniu - powiedział Irek.
- To się zgadza - przyznałem mu rację - ale w tym salonie trudno by mu było siedzieć na ko-
niu,więc stoi.
- Dlaczego nie ? - śmiał się Marcin - fajnie by wyglądał.
- Tak sobie myślę - powiedziałem - że może to wcale nie takie głupie z tym cywilnym ubra -
niem i konspiracją,albo ucieczką.W końcu,gdyby pod Olszynką Rosjanie rozbili powstańców,
to tego samego dnia wdarliby się pewnie na Pragę,a z tego dworku mogłoby nic nie zostać.
Starsi ludzie pamiętali jeszcze rzeź dokonaną przez Suworowa po klęsce powstania kościu-
szkowskiego.
- O Boże ! To i tym dziewczynom groziło niebezpieczeństwo - zawołała Anka.
- Jak się zdaje całkiem bliskie i realne - przytaknąłem - możliwe,że właśnie pamięć o rzezi
Pragi była przyczyną tak zaciętej polskiej obrony.
- Pewnie dlatego tak przylecieli do Chłopickiego - rozumował Marcin - ze strachu.
- Nastroje wtedy były raczej bojowe - powiedziałem - ale może i trochę zaczynano panikować
- Tu już zupełnie nie ma się z czego śmiać - Anka autentycznie przejęła się perspektywą
rosyjskiego zwycięstwa.
- Wojna to chyba rzeczywiście nie są żarty - przytaknąłem.
- W takim razie Chłopicki uratował wtedy i te dziewczyny,i pewnie wielu niewinnych ludzi- po-
wiedziała Majewska.
- Ale za cenę życia wielu żołnierzy - odpowiedziałem.
- Tego Józefa - Magda poważnie spojrzała na mnie.
- Wielu takich Józefów - pokiwałem głową - a nie przychodzi wam do głowy dlaczego narze -
czony Marii miał właśnie Józef na imię ?
- Tak była pewnie wtedy moda - chciał spłycić sprawę Rafał.
- Wiem - zawołała Anka - na cześć księcia Józefa Poniatowskiego.
- Który bohatersko rzucił się w nurty Elstery ratując honor Polaków - dopowiedziałem.
- O tym Józefie też mówiliśmy,że niepotrzebnie poleciał walczyć - przypomniała sobie Maje-
wska.
- Jest tu jakieś podobieństwo - potwierdziłem.
- A ten mój,to jest tej Anny - poprawiła się Anka - miał na imię Jan,jak kto ?
- Może Dąbrowski ? - zasugerował Irek.
- Więcej niż prawdopodobne - powiedziałem - jak powinniście też wiedzieć z lekcji religii,
święty Jan jako jedyny apostoł nie został męczennikiem.
- Pan Przodek nic o tym nie mówił - zaprzeczył Marcin.
- To znaczy,że imiona w Warszawiance mają jakieś znaczenie - zdziwł się Rafał.
- Jak się zdaje mają - przytaknąłem.
- A Maria i Anna ? - zapytała Magda.
- Marię można chyba skojarzyć z koncepcją mesjanizmu,symbolem matki,w opracowaniach
można przeczytać,że Polski - tłumaczyłem.
- Maria i Józef - skojarzył nagle Marcin.
- Całkiem trafne spostrzeżenie - popatrzyłem z uznaniem na niego - Maria pozostaje czysta,
nieskalana,a Józef poświęca się dla niej,dla Ojczyzny,dla wiary.
- Rzeczywiście,Ruscy są prawosławni - rozumował Irek.
- To tak wygląda jakby już wtedy był cud nad Wisłą - zdumiał się Marcin.
- Cuda nad Wisłą zdarzają się co jakiś czas - uśmiechnąłem się - ten z Warszawianki,spod
Olszynki może był zapowiedzią tego z dwudziestego roku ?
- Proszę pana - Ankę jakby coś tknęło - Piłsudski też miał na imię Józef.
- Przecież Wyspiański nie mógł wiedzieć,ani o wojnie z bolszewikami,ani o Piłsudskim - ziry -
tował się Irek.
- Niektórzy zaliczają Wyspiańskiego do wieszczów - powiedziałem - a historia Polski ma w
sobie pewną powtarzalność.
- Trochę to niesamowite - wstrząsnęła się Majewska.
- Duchy boją się duchów ? - zażartowałem.
- Ja tam wierzę,że coś w tym jest - oświadczyła poważnie Anka - ale proszę pana,a co z Anną ?
- Anna znaczy po hebrajsku,przynosząca szczęście - uśmiechnąłem się.
- To znaczy,że przyniosłam szczęście temu Janowi ? - zapytała zadowolona.
- To znaczy,że dlatego pan cię zabiera na wszystkie konkursy - roześmiał się Rafał.
- A ja myślałam,że dlatego,bo jestem taka zdolna - zmartwiła się.
- A ja myślałem,że dlatego,bo pan cię lubi - popatrzył na mnie Marcin.
- Nie ma co,sprytny pan jest - powiedział Irek
- Jeśli mam przynosić szczęście,to dlaczego sama jestem nieszczęśliwa ? - westchnęła.
- Szewc bez butów chodzi - powiedzieliśmy ja i Majewska razem.
- I jak tu żyć z takim imieniem - Anka zwiesiła głowę.
- Chyba nie najgorzej - powiedziałem - dla mnie Anna i młody oficer są jakąś nadzieją w tej
sztuce.
- Z tekstu jakby wynikało,że ten Jan zginie tak jak Józef - mruknął Rafał.
- Niekoniecznie - zaoponowałem - dlaczego cofasz się kiedy Anna daje ci wstążkę ?
- Widział wstęgę krwawą - zacytowała Magda.
- Przestraszyłem się - powiedział Rafał.
- Nie będę ci przypominać,co zrobiłeś - wtrącił się Marcin.
- Może się w pierwszej chwili przestraszyłeś - mówiłem do Rafała - ale tak naprawdę,to po
prostu nie chcesz zginąć,chcesz żyć,nie idziesz po śmierć tak jak tamten.
- Uf,może zostanę starym wiarusem - odetchnął Rafał.
- To tak jak jakby jeden był tryumf,a drugi zgon - skojarzyła Anka.
- Jest tu taka biegunowość - potwierdziłem.
- W końcu jacyś Polacy jednak przeżyli - rozluźnił się Irek.
- W języku logiki alternatywa tryumf albo zgon może być odczytana jako tryumf i zgon,i tak
to chyba jest w rzeczywistości,jest i jedno,i drugie - sięgnąłem tym razem po wiedzę akade-
micką.
- Myślę sobie,że śmierć tego Józefa może nie była wcale taka niepotrzebna - powiedziała po-
woli Anka - bo jak ten Jan zobaczył tę wstążkę,to może bardziej później uważał i przeżył.
- Przeżył,bo to nie był Jan tylko głupi Jasiu,a każdy głupi ma szczęście - podsumował Marcin.
- Nie każdy,tylko co drugi - uściśliła Majewska.
- Liczbowo się zgadza - stwierdził Irek - jeden zginął,drugi przeżył.
- Anka przyniosła mu szczęście - uznała Majewska.
- Widzi pan - po zastanowieniu powiedział Rafał - gdybym się kochał w tej starszej,to bym zginął.
- I tak sprawdza się przysłowie,że każdy głupi ma swój rozum - spuentowała Anka.
- No to zrobili ze mnie głupiego - powiedział zrezygnowanym głosem Rafał.
- Nie martw się Rafałku - pocieszała go Anka - nikt tu nie jest za mądry,poza panem oczywiś-
cie - spojrzała na mnie z iskierką przekory w oku.
- Obawiam się,że kto z kim przestaje takim się staje - odpowiedziałem.
- To znaczy,że my zmądrzejemy - pocieszył się Marcin.
- A pan zgłupieje - zakończył Rafał.
- Jakbym dostrzegał pierwsze oznaki - westchnąłem.
- Może byśmy tak zaczęli próbę ? - powiedział Irek.
- Dobrze panie dyrektorze - zgodziła się Majewska.
Ustawiliśmy scenę.
- Odbiegł - mnie groza opadła i lęki...- zaczęła Magda.Po słowach - chciałam by się odzna -
czył,westchnęła i powiedziała - Ale głupia ta Maria,właściwie przez nią zginął.
- Przecież nie chciała źle - tłumaczyłem - wydawało jej się,że jej miłość go ochroni.
- Tym bardziej głupia,gdyby nie ona nie narażałby się tak - Magda upierała się.
- Chowałby się po krzakach - zaczął po swojemu Marcin.
- Nie o to chodzi - mówiła Magda - przecież mógł być taki jak wszyscy,a ona chciała,żeby był
najlepszy.
- Takie prawo zakochanych - uśmiechnąłem się - oboje myślą,że są wyjątkowi,nieśmiertelni,
wieczni.
- Mogła przez chwilę pomyśleć - Magda obstawała przy swoim.
- A ty myślałaś,jak zapomniałaś o czajniku ? - zapytała Majewska.
- Też jestem głupia,dopiero później do mnie dotarło,co mogło się stać - w głosie Magdy zadr-
żał przestrach.
- Maria też później się niepokoi - zauważyłem.
- Mądry Polak po szkodzie - podsumował Marcin.
- Każdy jest mądry jak coś się już stanie - Anka stanęła w obronie Polaków.
- Człowiek się przecież uczy na błędach - stwierdził Rafał.
- To ty się bardzo dobrze uczysz - przygryzła mu Majewska.
- Najgorzej jak ktoś ciągle powtarza te same błędy - powiedziałem.
- Z czajnikiem,to będę teraz już uważała - zaklinała się Magda.
- Ta Maria z następnym narzeczonym też - pokiwał głową Marcin
- Coś ty - zawołała Anka - ona na pewno poszła do klasztoru,albo została nauczycielką.
- Albo wyszła za Chłopickiego,podobała mu się przecież - podsunął Rafał.
- Zgłupiałeś,za stary dla niej był - wzruszyła ramionami Majewska.
- To było tak - Anka swoim zwyczajem układała opowiadanie - Maria podobała się Chłopickie-
mu i on dlatego wysłał tego Józefa na śmierć,a potem się chciał z nią żenić.
- Chłopicki kazał staremu wiarusowi zabić narzeczonego Marii i dlatego wiarus miał mundur
tamtego - poparł Ankę Marcin.
- I umówili się,że jak go zabije,to przyniesie tę wstążkę na dowód - włączył się Rafał.
- To zaczyna być całkiem ciekawe - powiedziałem.
- Niech się pan nie przejmuje - odwróciła się do mnie Anka - my nie myślimy o panu tak,jak
o Chłopickim.
- Myślicie czy nie,ale jak ja mam zagrać taki czarny charakter ? - jęknąłem.
- No głupiejemy dalej - przyznała Anka - ale Chłopicki naprawdę chyba czuje coś do Marii.
- Myślę,że Maria przypomina mu młodość - odpowiedziałem.
- To znaczy jakąś dziewczynę,w której kiedyś był zakochany ? - zapytała Majewska.
- Może raczej jakiś typ dziewczyny,który mu się podobał - wyraziłem przypuszczenie - poza tym myślę - mówiłem dalej - Chłopicki też dla Marii nie jest kimś obojętnym.Ona go podziwia,
może nawet chce,żeby jej narzeczony stał się kiedyś taki jak Chłopicki.
- Oni tam wszyscy go podziwiają - wtrącił Rafał.
- Może ona najbardziej - kontynuowałem - mówi przecież,że był dla nich jak lew.Zwróćcie uwagę,Anna próbuje nawet z Chłopickim żartować,ten młody oficer też go traktuje jak czło -
wieka,to Maria przede wszystkim widzi w nim ten pomnik i dopiero powoli dociera do niej,że
Chłopicki też jest człowiekiem,że nawet mógł się bać oddać tę zakrwawioną wstążkę.
- Ta Maria to miała za duże wymagania - stwierdził Marcin.
- Raczej wierzyła w swoje wyobrażenia,a w rzeczywistości okazało się,że jej miłość nie ura -
towała narzeczonego przed śmiercią,Chłopicki okazał się tylko człowiekiem i stąd w niej sa-
mej wiara się rozwiała.Rzeczywistość rozwiała jakąś romantyczną wizję - zakończyłem.
- Tak chyba było z całym powstaniem - powiedziała Anka.
- A jednak Powstanie Listopadowe miało jakieś szanse powodzenia - uśmiechnąłem się.
- Tak jakby jedni wierzyli za bardzo,a drudzy za mało - wyciągnął wniosek Rafał.
- Z tymi wyobrażeniami,to teraz jest tak samo - stwierdził Marcin - ludziom się zdawało,że jak
zwycięży Solidarność,a Wałęsa zostanie prezydentem,to zaraz będzie lepiej.
- Zaczynamy się przekonywać,że bohaterowie stanu wojennego i Wałęsa,to też tylko ludzie -
pokiwałem głową.
- Jaruzelski,też tak trochę jak Chłopicki nie wierzył w zwycięstwo - skojarzył Irek.
- Nie ubliżaj Chłopickiemu - roześmiałem się - w końcu jeden walczył z zaborcą,a drugi z wła-
snym narodem.
- Ale może gdyby nie stan wojenny,to weszliby do Polski Rosjanie i znowu byśmy przegrali wojnę - zastanawiała się Majewska.
- To może być racja - powiedziałem - ale wydaje mi się,że gdyby Rosjanie byli pewni,że cały
naród i całe wojsko polskie będzie z nimi walczyć,to dziesięć razy by się zastanowili,nim by
wkroczyli do nas.Zresztą Wielopolski też zarządził brankę przed Powstaniem styczniowym
i jak się zdaje historii nie zmienił.
- Zawsze się znajdą jacyś zdrajcy - Marcin zrobił zaciętą minę.
- A co by było - spytałem - gdyby Chłopicki powstrzymał tego Józefa ?
- Pewnie tamten,by zginął przy pierwszej następnej okazji - odpowiedział Rafał.
- Na to wygląda - przytaknęła Anka.
- A gdyby nie było powstań,to by nas całkiem zrusyfikowali - dodał Marcin.
- Z Jaruzelskim,to im się chyba udało - roześmiała się Majewska.
- Źeby tylko z Jaruzelskim - zawtórował jej Irek.
- A kiedy u nas w szkole będzie w końcu angielski zamiast rosyjskiego ? - zapytała Anka.
- Pani dyrektor mówi,że nie może znaleźć nauczyciela - odpowiedziałem.
- Bo tak szuka - prychnął Rafał.
- To naprawdę nie jest takie łatwe - słabo broniłem dyrektorki.W tym względzie rzeczywiście
nie wykazywała zbytniej inicjatywy.
- Może byśmy tak próbowali dalej - nieśmiało powiedziała Magda.
- A brakuje ci poprzedniej próby - zaśmiał się Rafał.
- Jak tak będziemy gadali,to stracimy następną - rezonowała Magda.
- O,przepraszam,ale to ty byś straciła następną,my pierwszą - sprostował Marcin.
- Nie kłócić się - przerwałem im - Magda ma rację,próbujemy dalej.
Powtarzaliśmy pierwsze sceny z niejaką rutyną.Pamiętaliśmy już kto po kim mówi,tekst,choć nadal czytany,był jak ktoś znajomy,poznawany na pierwszy rzut oka.Statyczność sztuki ułat-
wiała nam zadanie - ruch,kiedy pojawiał się,stawał się przez swoją rzadkość konkretny,ważny
jak słowo,narzucający się pamięci.Chłopicki,Skrzynecki,młody oficer uzyskiwali naturalność
prawdziwej rozmowy.
- Jak słyszę,jak miarkuję,panna narzeczona... - Chłopicki zwrócił się pierwszy raz bezpośred-
nio do Marii.Spojrzałem na Magdę.Miała na sobie biały,obszerny sweter i niebieskie dżinsy.
Proste,jasne włosy sięgały jej do ramion.Ot,taka Magda jak w zwyczajny szkolny dzień.
- Herosa dobrze znasz pan,generale ;
jeden z najbliższych,jeno nieobecny.
Anka-Anna nie dała mi się dłużej zastanowić nad Magdą.Do Chłopickiego nie dotarł jednak ten srebrny,dźwięczny głos.Całą wewnętrzną wesołość tego głosu zgłuszyła niespokojna myśl
- Wśród moich adiutantów ? Przy mnie ?
wszyscy są ze mną,okrom - niepodobna -
Jego nazwisko ?
Jakieś wewnętrzne zmieszanie zmieniło rozkazujący ton generała w niepewne zaciekawienie,
cień rozkazu jednak tę niepewność starał się ukryć.
- A kto teraz ciekawy ? - Pytanie powraca.
Anna-Anka wyczuła tę niepewność i droczyła się przekornie w stylu wiem,ale nie powiem.
- Niepokój wraca - siostro... - powaga Marii brała górę nad zalotnością młodszej panny.
- ...Więc pan,generale,
nie daje wiary temu,co się w serce wkrada
tajemnie,podświadomie (jakaś ćma żałobna),
że uśmiech i pogodność z twarzy nam opada.
Dodaj komentarz