• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Próby

Zbeletryzowany zapis prób do szkolnego przedstawienia Warszawianki Stanisława Wyspiańskiego

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Próba VII

Próba VII

 

- Proszę pana jestem - oświadczyła Magda,wchodząc do sali.

- Naprawdę się cieszę - uśmiechnąłem się do niej.Naprzepraszała się mnie w szkole na drugi

dzień po swojej nieobecności nawet w imieniu mamy,której rzeczywiście szybko przechodziła

złość.

- Jesteśmy - uzupełniła słowa Magdy Anka.

- Idą chłopaki - powiedziała Majewska wsłuchując się w kroki na korytarzu.

- Albo znowu pan Przodek - zachichotała Anka.

- Coś ty jeszcze za wcześnie - roześmiała się Magda.

- O pan z dziewczynami - Marcin mrugnął znacząco od proga.

- Tak jakoś mam powodzenie - odpowiedziałem nieśmiało.

- No,no - pokiwał głową Marcin.

- Dzień dobry - zabasował Irek - o Magda - dodał.

- Jestem,jestem - śmiała się Magda - dzisiaj mama nawet przypominała mi o próbie.

- Przekaż mamie pozdrowienia ode mnie - powiedziałem.

- Jak nie zapomnę - tym razem Magda miał wyjątkowy humor.

- Madzia ma początki sklerozy - wyjaśniła żałośnie Anka.

- Naprawdę,proszę pana - mówiła poważnie Magda - chyba się starzeję,ciągle o czymś zapo-

minam i nie wiem jak się nauczę roli.

- Ty mnie Magda nie strasz - pogroziłem jej.

- Jak ktoś ma sklerozę,to przecież nie jego wina,że o czymś nie pamięta - broniła Magdy Anka.

- Jego wina - Irek wyraził odmienny pogląd - sklerozę się ma jak się je za dużo tłuszczu.

- Od tłuszczu to człowiek jest tłusty - stwierdziła Magda - sklerozę to się ma ze starości.

- Magda jest rzeczywiście z nas najstarsza - powiedziała Majewska.

- Tak,tak - potwierdziła Magda.

- Jak Magda ma sklerozę ze starości - przerwałem - to ja powinienem nie pamiętać jak się

nazywam.

- Pan jest wyjątkowy - powiedziała Magda z przekonaniem - takie zwyczajne dziewczyny jak ja,to dostają sklerozy bardzo wcześnie.

- To straszenie to u was rodzinne - stwierdziłem - Agata przed konkursem udawała,że ma czkawkę.

- Oj,bo to całkiem nie pozbierane dziecko - Magda machnęła ręką.

- Pewnie - wtrącił się Marcin - jak starsza siostra ma sklerozę.

- Już mi przeszło - uznała Magda.

- Chwała Bogu - odetchnąłem.

- Ale to może mi wrócić - zastrzegła Magda.

- Myślę,że jak masz humor,to chyba wszystko w porządku - powiedziałem.

- Magda ty lepiej nadrabiaj zaległości - pouczył Magdę Irek.

- Irek,to się chyba wczuwa w rolę dyrektora - wysunęła przypuszczenie Majewska.

- To go poproście o podwyżkę - podsunąłem.

- O właśnie - przytaknęła Anka - tak się męczymy,a jeszcze grosza nie dostaliśmy.

- Po premierze - powiedzał zdecydowanie Irek.

- A jak będzie klapa ? - zapytał Marcin.

- Jaka praca,taka płaca - rozstrzygnął Irek.

- On się rzeczywiście nadaje na dyrektora - przyznała Magda.

- Jak nie będzie klapy to i tak nam nie zapłaci - westchnęła Anka.

- I właśnie dlatego nadaje się na dyrektora - roześmiał się Marcin.

- Panie dyrektorze - powiedziałem - chyba wiem dlaczego Chłopicki tak stoi.

- Dlaczego ? - zainteresował się milczący dotąd Rafał.

- Chłopicki duchem jest na polu bitwy - mówiłem - słyszy huk armat i jako doświadczony woj-

skowy wnioskuje z tych odgłosów,co się tam dzieje.Stoi tak jakby był właśnie tam,a nie w sa-

lonie.

- To ma sens - uznał Irek.

- No tak - zgodził się Marcin - trudno byłoby mu w błocie siedzieć,albo leżeć.

- Strasznie by się wybrudził - dodał Rafał.

- Ale jakby tak stał,to by go mogli łatwo zastrzelić - przestraszyła się Anka.

- Stałby pewnie w jakimś bezpiecznym miejscu - rozumowała Majewska.

- Za drzewem - podsunął Marcin.

- Głupi jesteś - żachnęła się Majewska - na jakimś wzgórzu,skąd by było dobrze widać.

- Może dlatego jest po cywilnemu - kombinował Rafał - żeby Ruscy nie zorientowali się,że to

generał.

- Może już myślał o konspiracji ? - wpadła na pomysł Anka - nie wierzył przecież w zwycięs -

two.

- Jakby przegrali,to w cywilu zawsze łatwiej uciekać - Marcin pokiwał głową.

- Spryciarz z niego - roześmiałem się.

- Na tym wzgórzu,to by siedział na koniu - powiedział Irek.

- To się zgadza - przyznałem mu rację - ale w tym salonie trudno by mu było siedzieć na ko-

niu,więc stoi.

- Dlaczego nie ? - śmiał się Marcin - fajnie by wyglądał.

- Tak sobie myślę - powiedziałem - że może to wcale nie takie głupie z tym cywilnym ubra -

niem i konspiracją,albo ucieczką.W końcu,gdyby pod Olszynką Rosjanie rozbili powstańców,

to tego samego dnia wdarliby się pewnie na Pragę,a z tego dworku mogłoby nic nie zostać.

Starsi ludzie pamiętali jeszcze rzeź dokonaną przez Suworowa po klęsce powstania kościu-

szkowskiego.

- O Boże ! To i tym dziewczynom groziło niebezpieczeństwo - zawołała Anka.

- Jak się zdaje całkiem bliskie i realne - przytaknąłem - możliwe,że właśnie pamięć o rzezi

Pragi była przyczyną tak zaciętej polskiej obrony.

- Pewnie dlatego tak przylecieli do Chłopickiego - rozumował Marcin - ze strachu.

- Nastroje wtedy były raczej bojowe - powiedziałem - ale może i trochę zaczynano panikować

- Tu już zupełnie nie ma się z czego śmiać - Anka autentycznie przejęła się perspektywą

rosyjskiego zwycięstwa.

- Wojna to chyba rzeczywiście nie są żarty - przytaknąłem.

- W takim razie Chłopicki uratował wtedy i te dziewczyny,i pewnie wielu niewinnych ludzi- po-

wiedziała Majewska.

- Ale za cenę życia wielu żołnierzy - odpowiedziałem.

- Tego Józefa - Magda poważnie spojrzała na mnie.

- Wielu takich Józefów - pokiwałem głową - a nie przychodzi wam do głowy dlaczego narze -

czony Marii miał właśnie Józef na imię ?

- Tak była pewnie wtedy moda - chciał spłycić sprawę Rafał.

- Wiem - zawołała Anka - na cześć księcia Józefa Poniatowskiego.

- Który bohatersko rzucił się w nurty Elstery ratując honor Polaków - dopowiedziałem.

- O tym Józefie też mówiliśmy,że niepotrzebnie poleciał walczyć - przypomniała sobie Maje-

wska.

- Jest tu jakieś podobieństwo - potwierdziłem.

- A ten mój,to jest tej Anny - poprawiła się Anka - miał na imię Jan,jak kto ?

- Może Dąbrowski ? - zasugerował Irek.

- Więcej niż prawdopodobne - powiedziałem - jak powinniście też wiedzieć z lekcji religii,

święty Jan jako jedyny apostoł nie został męczennikiem.

- Pan Przodek nic o tym nie mówił - zaprzeczył Marcin.

- To znaczy,że imiona w Warszawiance mają jakieś znaczenie - zdziwł się Rafał.

- Jak się zdaje mają - przytaknąłem.

- A Maria i Anna ? - zapytała Magda.

- Marię można chyba skojarzyć z koncepcją  mesjanizmu,symbolem matki,w opracowaniach

można przeczytać,że Polski - tłumaczyłem.

- Maria i Józef - skojarzył nagle Marcin.

- Całkiem trafne spostrzeżenie - popatrzyłem z uznaniem na niego - Maria pozostaje czysta,

nieskalana,a Józef poświęca się dla niej,dla Ojczyzny,dla wiary.

- Rzeczywiście,Ruscy są prawosławni - rozumował Irek.

- To tak wygląda jakby już wtedy był cud nad Wisłą - zdumiał się Marcin.

- Cuda nad Wisłą zdarzają się co jakiś czas - uśmiechnąłem się - ten z Warszawianki,spod

Olszynki może był zapowiedzią tego z dwudziestego roku ?

- Proszę pana - Ankę jakby coś tknęło - Piłsudski też miał na imię Józef.

- Przecież Wyspiański nie mógł wiedzieć,ani o wojnie z bolszewikami,ani o Piłsudskim - ziry -

tował się Irek.

- Niektórzy zaliczają Wyspiańskiego do wieszczów - powiedziałem - a historia Polski ma w

sobie pewną powtarzalność.

- Trochę to niesamowite - wstrząsnęła się Majewska.

- Duchy boją się duchów ? - zażartowałem.

- Ja tam wierzę,że coś w tym jest - oświadczyła poważnie Anka - ale proszę pana,a co z Anną ?

- Anna znaczy po hebrajsku,przynosząca szczęście - uśmiechnąłem się.

- To znaczy,że przyniosłam szczęście temu Janowi ? - zapytała zadowolona.

- To znaczy,że dlatego pan cię zabiera na wszystkie konkursy - roześmiał się Rafał.

- A ja myślałam,że dlatego,bo jestem taka zdolna - zmartwiła się.

- A ja myślałem,że dlatego,bo pan cię lubi - popatrzył na mnie Marcin.

- Nie ma co,sprytny pan jest - powiedział Irek

- Jeśli mam przynosić szczęście,to dlaczego sama jestem nieszczęśliwa ? - westchnęła.

- Szewc bez butów chodzi - powiedzieliśmy ja i Majewska razem.

- I jak tu żyć z takim imieniem - Anka zwiesiła głowę.

- Chyba nie najgorzej - powiedziałem - dla mnie Anna i młody oficer są jakąś nadzieją w tej

sztuce.

- Z tekstu jakby wynikało,że ten Jan zginie tak jak Józef - mruknął Rafał.

- Niekoniecznie - zaoponowałem - dlaczego cofasz się kiedy Anna daje ci wstążkę ?

- Widział wstęgę krwawą - zacytowała Magda.

- Przestraszyłem się - powiedział Rafał.

- Nie będę ci przypominać,co zrobiłeś - wtrącił się Marcin.

- Może się w pierwszej chwili przestraszyłeś - mówiłem do Rafała - ale tak naprawdę,to po

prostu nie chcesz zginąć,chcesz żyć,nie idziesz po śmierć tak jak tamten.

- Uf,może zostanę starym wiarusem - odetchnął Rafał.

- To tak jak jakby jeden był tryumf,a drugi zgon - skojarzyła Anka.

- Jest tu taka biegunowość - potwierdziłem.

- W końcu jacyś Polacy jednak przeżyli - rozluźnił się Irek.

- W języku logiki alternatywa tryumf albo zgon może być odczytana jako tryumf i zgon,i tak

to chyba jest w rzeczywistości,jest i jedno,i drugie - sięgnąłem tym razem po wiedzę akade-

micką.

- Myślę sobie,że śmierć tego Józefa może nie była wcale taka niepotrzebna - powiedziała po-

woli Anka - bo jak ten Jan zobaczył tę wstążkę,to może bardziej później uważał i przeżył.

- Przeżył,bo to nie był Jan tylko głupi Jasiu,a każdy głupi ma szczęście - podsumował Marcin.

- Nie każdy,tylko co drugi - uściśliła Majewska.

- Liczbowo się zgadza - stwierdził Irek - jeden zginął,drugi przeżył.

- Anka przyniosła mu szczęście - uznała Majewska.

- Widzi pan - po zastanowieniu powiedział Rafał - gdybym się kochał w tej starszej,to bym zginął.

- I tak sprawdza się przysłowie,że każdy głupi ma swój rozum - spuentowała Anka.

- No to zrobili ze mnie głupiego - powiedział zrezygnowanym głosem Rafał.

- Nie martw się Rafałku - pocieszała go Anka - nikt tu nie jest za mądry,poza panem oczywiś-

cie - spojrzała na mnie z iskierką przekory w oku.

- Obawiam się,że kto z kim przestaje takim się staje  - odpowiedziałem.

- To znaczy,że my zmądrzejemy - pocieszył się Marcin.

- A pan zgłupieje - zakończył Rafał.

- Jakbym dostrzegał pierwsze oznaki - westchnąłem.

- Może byśmy tak zaczęli próbę ? - powiedział Irek.

- Dobrze panie dyrektorze - zgodziła się Majewska.

Ustawiliśmy scenę.

- Odbiegł - mnie groza opadła i lęki...- zaczęła Magda.Po słowach - chciałam by się odzna -

czył,westchnęła i powiedziała - Ale głupia ta Maria,właściwie przez nią zginął.

- Przecież nie chciała źle - tłumaczyłem - wydawało jej się,że jej miłość go ochroni.

- Tym bardziej głupia,gdyby nie ona nie narażałby się tak - Magda upierała się.

- Chowałby się po krzakach - zaczął po swojemu Marcin.

- Nie o to chodzi - mówiła Magda - przecież mógł być taki jak wszyscy,a ona chciała,żeby był

najlepszy.

- Takie prawo zakochanych - uśmiechnąłem się - oboje myślą,że są wyjątkowi,nieśmiertelni,

wieczni.

- Mogła przez chwilę pomyśleć - Magda obstawała przy swoim.

- A ty myślałaś,jak zapomniałaś o czajniku ? - zapytała Majewska.

- Też jestem głupia,dopiero później do mnie dotarło,co mogło się stać - w głosie Magdy zadr-

żał przestrach.

- Maria też później się niepokoi - zauważyłem.

- Mądry Polak po szkodzie - podsumował Marcin.

- Każdy jest mądry jak coś się już stanie - Anka stanęła w obronie Polaków.

- Człowiek się przecież uczy na błędach - stwierdził Rafał.

- To ty się bardzo dobrze uczysz - przygryzła mu Majewska.

- Najgorzej jak ktoś ciągle powtarza te same błędy - powiedziałem.

- Z czajnikiem,to będę teraz już uważała - zaklinała się Magda.

- Ta Maria z następnym narzeczonym też - pokiwał głową Marcin

- Coś ty - zawołała Anka - ona na pewno poszła do klasztoru,albo została nauczycielką.

- Albo wyszła za Chłopickiego,podobała mu się przecież - podsunął Rafał.

- Zgłupiałeś,za stary dla niej był - wzruszyła ramionami Majewska.

- To było tak - Anka swoim zwyczajem układała opowiadanie - Maria podobała się Chłopickie-

mu i on dlatego wysłał tego Józefa na śmierć,a potem się chciał z nią żenić.

- Chłopicki kazał staremu wiarusowi zabić narzeczonego Marii i dlatego wiarus miał mundur

tamtego - poparł Ankę Marcin.

- I umówili się,że jak go zabije,to przyniesie tę wstążkę na dowód - włączył się Rafał.

- To zaczyna być całkiem ciekawe - powiedziałem.

- Niech się pan nie przejmuje - odwróciła się do mnie Anka - my nie myślimy o panu tak,jak

o Chłopickim.

- Myślicie czy nie,ale jak ja mam zagrać taki czarny charakter ? - jęknąłem.

- No głupiejemy dalej - przyznała Anka - ale Chłopicki naprawdę chyba czuje coś do Marii.

- Myślę,że Maria przypomina mu młodość - odpowiedziałem.

- To znaczy jakąś dziewczynę,w której kiedyś był zakochany ? - zapytała Majewska.

- Może raczej jakiś typ dziewczyny,który mu się podobał - wyraziłem przypuszczenie - poza tym myślę - mówiłem dalej - Chłopicki też dla Marii nie jest kimś obojętnym.Ona go podziwia,

może nawet chce,żeby jej narzeczony stał się kiedyś taki jak Chłopicki.

- Oni tam wszyscy go podziwiają - wtrącił Rafał.

- Może ona najbardziej - kontynuowałem - mówi przecież,że był dla nich jak lew.Zwróćcie uwagę,Anna próbuje nawet z Chłopickim żartować,ten młody oficer też go traktuje jak czło -

wieka,to Maria przede wszystkim widzi w nim ten pomnik i dopiero powoli dociera do niej,że

Chłopicki też jest człowiekiem,że nawet mógł się bać oddać tę zakrwawioną wstążkę.

- Ta Maria to miała za duże wymagania - stwierdził Marcin.

- Raczej wierzyła w swoje wyobrażenia,a w rzeczywistości okazało się,że jej miłość nie ura -

towała narzeczonego przed śmiercią,Chłopicki okazał się tylko człowiekiem i stąd w niej sa-

mej wiara się rozwiała.Rzeczywistość rozwiała jakąś romantyczną wizję - zakończyłem.

- Tak chyba było z całym powstaniem - powiedziała Anka.

- A jednak Powstanie Listopadowe miało jakieś szanse powodzenia - uśmiechnąłem się.

- Tak jakby jedni wierzyli za bardzo,a drudzy za mało - wyciągnął wniosek Rafał.

- Z tymi wyobrażeniami,to teraz jest tak samo - stwierdził Marcin - ludziom się zdawało,że jak

zwycięży Solidarność,a Wałęsa zostanie prezydentem,to zaraz będzie lepiej.

- Zaczynamy się przekonywać,że bohaterowie stanu wojennego i Wałęsa,to też tylko ludzie -

pokiwałem głową.

- Jaruzelski,też tak trochę jak Chłopicki nie wierzył w zwycięstwo - skojarzył Irek.

- Nie ubliżaj Chłopickiemu - roześmiałem się - w końcu jeden walczył z zaborcą,a drugi z wła-

snym narodem.

- Ale może gdyby nie stan wojenny,to weszliby do Polski Rosjanie i znowu byśmy przegrali wojnę - zastanawiała się Majewska.

- To może być racja - powiedziałem - ale wydaje mi się,że gdyby Rosjanie byli pewni,że cały

naród i całe wojsko polskie będzie z nimi walczyć,to dziesięć razy by się zastanowili,nim by

wkroczyli do nas.Zresztą Wielopolski też zarządził brankę przed Powstaniem styczniowym

i jak się zdaje historii nie zmienił.

- Zawsze się znajdą jacyś zdrajcy - Marcin zrobił zaciętą minę.

- A co by było - spytałem - gdyby Chłopicki powstrzymał tego Józefa ?

- Pewnie tamten,by zginął przy pierwszej następnej okazji - odpowiedział Rafał.

- Na to wygląda - przytaknęła Anka.

- A gdyby nie było powstań,to by nas całkiem zrusyfikowali - dodał Marcin.

- Z Jaruzelskim,to im się chyba udało - roześmiała się Majewska.

- Źeby tylko z Jaruzelskim - zawtórował jej Irek.

- A kiedy u nas w szkole będzie w końcu angielski zamiast rosyjskiego ? - zapytała Anka.

- Pani dyrektor mówi,że nie może znaleźć nauczyciela - odpowiedziałem.

- Bo tak szuka - prychnął Rafał.

- To naprawdę nie jest takie łatwe - słabo broniłem dyrektorki.W tym względzie rzeczywiście

nie wykazywała zbytniej inicjatywy.

- Może byśmy tak próbowali dalej - nieśmiało powiedziała Magda.

- A brakuje ci poprzedniej próby - zaśmiał się Rafał.

- Jak tak będziemy gadali,to stracimy następną - rezonowała Magda.

- O,przepraszam,ale to ty byś straciła następną,my pierwszą - sprostował Marcin.

- Nie kłócić się - przerwałem im - Magda ma rację,próbujemy dalej.

Powtarzaliśmy pierwsze sceny z niejaką rutyną.Pamiętaliśmy już kto po kim mówi,tekst,choć nadal czytany,był jak ktoś znajomy,poznawany na pierwszy rzut oka.Statyczność sztuki ułat-

wiała nam zadanie - ruch,kiedy pojawiał się,stawał się przez swoją rzadkość konkretny,ważny

jak słowo,narzucający się pamięci.Chłopicki,Skrzynecki,młody oficer uzyskiwali naturalność

prawdziwej rozmowy.

- Jak słyszę,jak miarkuję,panna narzeczona... - Chłopicki zwrócił się pierwszy raz bezpośred-

nio do Marii.Spojrzałem na Magdę.Miała na sobie biały,obszerny sweter i niebieskie dżinsy.

Proste,jasne włosy sięgały jej do ramion.Ot,taka Magda jak w zwyczajny szkolny dzień.

- Herosa dobrze znasz pan,generale ;

jeden z najbliższych,jeno nieobecny.

Anka-Anna nie dała mi się dłużej zastanowić nad Magdą.Do Chłopickiego nie dotarł jednak ten srebrny,dźwięczny głos.Całą wewnętrzną wesołość tego głosu zgłuszyła niespokojna myśl

- Wśród moich adiutantów ? Przy mnie ?

wszyscy są ze mną,okrom - niepodobna -

Jego nazwisko ?

Jakieś wewnętrzne zmieszanie zmieniło rozkazujący ton generała w niepewne zaciekawienie,

cień rozkazu jednak tę niepewność starał się ukryć.

- A kto teraz ciekawy ? - Pytanie powraca.

Anna-Anka wyczuła tę niepewność i droczyła się przekornie w stylu wiem,ale nie powiem.

- Niepokój wraca - siostro... - powaga Marii brała górę nad zalotnością młodszej panny.

- ...Więc pan,generale,

nie daje wiary temu,co się w serce wkrada

tajemnie,podświadomie (jakaś ćma żałobna),

że uśmiech i pogodność z twarzy nam opada.

20 lutego 2022   Dodaj komentarz
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Stagecoach1956 | Blogi